Strona:Król Cyganerji; Znakomity Gaudissart; Bezwiedni aktorzy.djvu/171

Ta strona została przepisana.

piej uzyskać dobry fant. Niech trafi kosa na kamień. I nie psuć sobie wątroby.
Szewcowa chce tam iść, prosi mnie aby jej pomagać; idziemy.
— Jaśnie pani niema w domu.
— Znamy to.
— Zaczekamy, powiada stara Mahuszetowa, choćbym miała czekać do północy. I rozsiadamy się w przedpokoju i czekamy. Rozmawiamy. A tu drzwi skrzypią i przetwierają się, i kroki, i głosy.. Mnie to wszystko było przykro. Zaczynają się schodzić na obiad. Pojmujecie panowie, jak to razem wyglądało. Hrabina posyła pannę służącą, aby udobruchać Mahuszetową.
„Jutro pani dostanie wszystko!“ Słowem, wszystkie numery!... Nic nie chwyta. Hrabina, wystrojona jak na niedzielę, przychodzi do jadalni. Mahuszetowa, która ją usłyszała, otwiera drzwi i zjawia się. Awantura! Dopieroż, widząc stół lśniący od srebra (tace, świeczniki, wszystko błyszczało jak monstrancje), wypuszcza się jak ta furja i rozdziawia gębę: „Kiedy kto żyje za cudze pieniądze, powinienby się oszczędzać i nie wyprawiać obiadów. Być hrabiną i wisieć na trzysta franków u biednej szewcowej, która ma siedmioro dzieci!...“
Możecie sobie panowie wyobrazić, co ona tam wygarnęła, ot kobiecina bez wychowania. Kiedy hrabina próbowała coś rzec na usprawiedliwienie (brak gotówki), Mahuszetowa wykrzy-