Strona:Król Cyganerji; Znakomity Gaudissart; Bezwiedni aktorzy.djvu/172

Ta strona została przepisana.

kuje: „Moja pani, masz tu pani srebro, zastaw pani to nakrycie i zapłać mi!“
— Niech pani weźmie sama, rzecze hrabina zgarniając sześć nakryć i pchając je jej w rękę. Pędzimy po schodach... a ba! to się udało! Nie, na ulicy łzy naszły do oczu Mahuszetowej, odniosła nakrycie przepraszając, zrozumiała nędzę tej hrabiny, nakrycie było cynowe!...
— Cyna wstydząca się żebrać, rzekł Leon de Lora, w którym dawny Mistigris odzywał się często.
— A, mój drogi panie, rzekła pani Nourisson oświecona tym konceptem, pan jest artysta, pan pisze sztuki do teatru, mieszka pan przy ulicy du Helder, żył pan z panną Antonją, wiem, znam... Rozumiem, panowie chcieliby mieć jakąś grandessę w wielkim stylu, Karabinę albo Mousqueton, Malagę albo Jenny Cadine.
— Malaga, Karabina, ależ to myśmy je zrobili tem czem są!.. wykrzyknął Leon de Lora.
— Przysięgam pani droga pani Nourisson, że chcieliśmy jedynie mieć przyjemność poznania pani. Pragnęliśmy nieco szczegółów co do pani przeszłości; dowiedzieć się, po jakiej pochyłości osunęła się pani w swoje rzemiosło, rzekł Bixiou.
— Byłam gospodynią u pewnego marszałka Francji, księcia d‘Ysembourg, rzekła przybierając pozę godną Doryny. Pewnego rana, przychodzi jedna z najwytworniejszych hrabin