Strona:Król Cyganerji; Znakomity Gaudissart; Bezwiedni aktorzy.djvu/177

Ta strona została przepisana.

będzie miał nieprzyjemności z gospodarzem w kwestji schodów, i że lokatorzy będą się skarżyli na zapach czosnku w całym domu.
Spojrzał na petenta tak, jak rzeźnik spogląda na barana, którego ma zarżnąć; ale krajan wytrzymał to spojrzenie, ten cios sztyletu, i (opowiadał nam Massol) ciągnął w ten sposób: „Ja mam swój ambit i chcę wrócić do domu bogaty, o ile wrócę, bo Paryż, powiadają, to jest przedsionek do raju. Powiadają, że pan pisze tu w dziennikach i kręci wszystkiem jak pan sam chce; wystarczy pana poprosić, aby uzyskać od rządu, co tylko dusza zapragnie.Ale, o ile ja mam zdolności jak wszyscy nasi, znam swoje braki: nie mam wykształcenia. Mam głowę, ale nie umiem pisać; a to nieszczęście, bo mam pomysły. Nie myślę tedy wchodzić panu w drogę, wiem co jestem wart, nie dałbym rady. Ale, skoro pan może wszystko i skoro jesteśmy prawie jak bracia, niby żeśmy przez całe dzieciństwo grali w kiczki razem, liczę na to, że mnie pan popchnie, dopomoże mi... Och, koniecznie! chcę dostać miejsce; miejsce, któreby odpowiadało moim talentom, mojej osobie i gdzie mógłbym zrobić majątek.
Massol miał już brutalnie wyrzucić krajana za drzwi jakiemś ciężkiem słowem, kiedy ten zakończył tak:
— Nie proszę pana o posadę rządową, gdzie człowiek wlecze się jak żółw. Toć pański krew-