Strona:Król Cyganerji; Znakomity Gaudissart; Bezwiedni aktorzy.djvu/178

Ta strona została przepisana.

niak tkwi dwadzieścia lat na posadzie kontrolera... Nie, ja chciałbym jedynie zadebiutować...
— W teatrze!... sptyał Massol, szczęśliwy z tego rozwiązania.
— Nie: mam wprawdzie gest, fizjognomję, pamięć, ale zawielki tam ścisk, chciałbym zadebiutować w zawodzie... odźwiernego.
I Massol wyrobił mu, jak powiada Ravenouillet, jego pierwszą bramę.
— Ja pierwszy, rzekł Leon, interesowałem się gatunkiem odźwiernego. Istnieją szalbierze moralności, pajace próżności, nowoczesne świętoszki, rezuny ustrojone w powagę, wynalazcy palących kwestji którzy krzyczą o wolność dla murzynów, o poprawę bytu młodocianych złodziejaszków, o opiekę nad ex-galernikami, a którzy trzymają swoich odźwiernych w stanie gorszym niż Irlandczycy, w więzieniach gorszych niż cele i dają im na życie rocznie mniej, niż państwo daje na galernika... Ja zrobiłem tylko jeden dobry uczynek w życiu: to izba mego odźwiernego.
— Gdyby, odparł Bixiou, człowiek, zbudowawszy wielkie klatki, podzielone na tysiąc celek, jak komórki w ulu albo klatki w menażerji i przeznaczone na pomieszczenie dla ludzi wszelkiego rodzaju i zatrudnienia, gdyby ten zwierzak o twarzy kamienicznika przyszedł poradzić się uczonego i rzekł: „Chcę mieć osobnika z gatunku Dwurękich, któryby mógł żyć