Strona:Król Cyganerji; Znakomity Gaudissart; Bezwiedni aktorzy.djvu/182

Ta strona została przepisana.

poręczył weksel, to rzecz której się już nie spotyka... Materjalizm uczynił straszne postępy.
— Mam, rzekł Bixiou wskazując Gazonala, mam pana, jednego z naszych najznamienitszych fabrykantów sukna na Południu, nazwiskiem Gazonal. Nie jest zbyt starannie uczesany, dodał spoglądając na rozczochraną i bujną czuprynę prowincjała, ale zaprowadzę go do Marjusza aby mu odjął ten pudli wygląd tak szkodliwy dla jego i naszej opinji.
— Nie wierzę w walory południowe, bez urazy pańskiej, rzekł Vauvinet, który tak ubawił tem Gazonala, że południowiec nie obraził się o tę impertynencję.
Gazonal, jako człowiek nadzwyczaj bystry pomyślał że malarz i Bixiou chcą mu dać „lekcję Paryża“ i każą mu zapłacić tysiąc franków za śniadanie w Café de Paris. To dziecię Roussillonu nie wyzbyło się tej zbytniej nieufności, w jaką się opancerza w Paryżu prowincjonalista.
— Skąd chcesz, abym miał interesy o dwieście pięćdziesiąt mil od Paryża, w Pirenejach, dodał Vauvinet.
— Zatem niema sposobu, rzekł Bixiou.
— Mam przy sobie dwadzieścia franków, rzekł młody lichwiarz.
— Współczuję z tobą, odparł kawalarz. Myślałem, że jestem wart tysiąc franków, rzekł sucho.