Strona:Król Cyganerji; Znakomity Gaudissart; Bezwiedni aktorzy.djvu/184

Ta strona została przepisana.

— Nie, nie, rzekł Bixiou, ja potrzebuję pieniędzy, muszę ulokować mego Ravenouilleta.
— Ravenouillet jest zresztą bardzo pewny, rzekł Vauvinet, składa pieniądze w kasie, jest doskonały...
— Jest pewniejszy niż ty, bo nie utrzymuje loretki, nie płaci komornego, nie jest wciąż na łasce hossy lub bessy...
— Myślisz że żartujesz, wielki człowieku, odparł Vauvinet stając się jowialnym i przymilnym. Powtórzyłeś bajkę La Fontaine‘a Dąb i Trzcina. No, Gubetto, mój stary kompanie, rzekł Vauvinet biorąc karykaturzystę wpół, trzeba ci pieniędzy, ostatecznie mogę pożyczyć od Cerizeta trzy tysiące zamiast dwóch... I bądźmy przyjaciółmi, Cynno!... daj mi te dwa świstki. Jeżeli ci odmówiłem, to dlatego, że bardzo jest ciężko człowiekowi, który może prowadzić swój skromny handelek jedynie puszczając walory na giełdę, trzymać twojego Ravelonuilleta w szufladzie... Tc ciężko, bardzo ciężko...
— A co liczysz za eskont? spytał Bixiou.
— Prawie nie, odparł Vauvinet. Będzie cię to kosztowało za trzy miesiące nędznych pięćdziesiąt franków...
— Jesteś moim dobroczyńcą, jak mawiał niegdyś Emil Blondet.
— Dwadzieścia od sta, procent w sumie!... szepnął Gazonal do ucha artyście, który mu od-