Strona:Król Cyganerji; Znakomity Gaudissart; Bezwiedni aktorzy.djvu/188

Ta strona została przepisana.

szelmosko Bixiou, bo inaczej mógłbyś zacząć krzyczeć: „Na pomoc! Złodzieje!“
— Te salony, rzekł Leon, to są trzy buduary, w których dyrektor zgromadził wszystkie wymysły nowoczesnego zbytku. Przy oknach portjery, wszędzie kwiaty, miękkie kanapy na których można czekać swej koleji czytając gazety, kiedy wszystkie miejsca są zajęte. Wchodząc mógłbyś się pomacać po kieszeni i myśleć że zażądają od ciebie pięciu franków: gdzietam! cały koszt wynosi dziesięć su za uczesanie, dwadzieścia już z ostrzyżeniem. Wytworne tualety kręcą się między żardynierami, wszędzie woda płynie z kurków. Wszędzie przeglądasz się w ogromnych lustrach. Toteż nie okazuj zdumienia. Kiedy klijent (dystyngowane słowo wprowadzone przez Marjusza w miejsce trywialnego gościa) kiedy klijent zjawia się w progu, Marjusz ogarnia go rzutem oka i ocenia go: dla niego jesteś głową mniej lub więcej interesującą. Dla Marjusza niema ludzi, są tylko głowy.
— Wydobędziemy z Marjusza wszystkie tony jego klawiatury, jeżeli zdołasz pochwycić naszą grę, rzeł Bixiou.
Skoro Gazonal się zjawił, oko Marjusza oceniło go życzliwie, krzyknął: Regulus! Twoja głowa! przytnij ją najpierw z grubsza.
— Przepraszani, rzekł Gazonal na znak Bixiou: ja pragnę być uczesany przez samego pana Marjusza.