Strona:Król Cyganerji; Znakomity Gaudissart; Bezwiedni aktorzy.djvu/200

Ta strona została przepisana.

— Co mi pokażecie? spytał Gazonal.
— Dowód na to, co mówił Bixiou, odparł Leon. Pokażemy ci kobietę, która sobie wykrzesała dwadzieścia tysięcy franków eksploatując myśl.
— Kabalarka, rzekł Bixiou, który wyczytał pytanie w minie południowca. W kołach, które silą się poznać przyszłość, pani Fontaine uchodzi za uczeńszą niż nieboszczka Lenormand.
— Musi być bogata! wykrzyknął Gazonal.
— Była ofiarą swojej manji, dopóki istniała loterja, odparł Bixiou, bo w Paryżu niema wielkich dochodów bez wielkich wydatków. Wszystkie tęgie głowy pękają tutaj, jakgdyby dla stworzenia klapy bezpieczeństwa dla swej pary. Wszyscy ci, którzy dużo zarabiają, mają jakieś nałogi lub kaprysy, z pewnością dla równowagi społecznej.
— A teraz, kiedy loterja zniesiona?... spytał Gazonal.
— Ma siostrzeńca, dla którego ciuła.
Przybywszy na miejsce, trzej przyjaciele ujrzeli w jednym z najstarszych domów na tej ulicy schody o chwiejących się stopniach, pokryte grubą warstwą błota. Te schody zawiodły ich, w półmroku i smrodzie właściwym tym starym domom, aż na trzecie piętro, do drzwi, które mógłby oddać jedynie rysunek: literatura straciłaby zbyt wiele nocy na to aby je opisać należycie!