bardziej przerażającą: ohydna, mała, dychawiczna staruszka, bez zębów, o zimnych wargach, płaskim nosie, białych oczach! Źrenice pani Fontaine ożywiły się, błysnął w nich płomień tryskający z głębin przeszłości lub piekła. Gazonal przerwał starej pytając machinalnie, do czego służy jej ropucha i kura.
— Aby przepowiadać przyszłość. Pacjent rzuca sam ziarno na chybi-trafi na karty. Biłusia je dziobie, Astaroth wlecze się po nich aby brać pożywienie, które klijent jej podsuwa. Te dwie cudowne inteligencje nigdy się nie omyliły! Chce je pan widzieć przy robocie? pozna pan swoją przyszłość. To kosztuje sto franków.
Gazonal, przerażony spojrzeniami Astaroth, rzucił się do przedpokoju, skłoniwszy się straszliwej pani Fontaine. Był cały w pocie, jak gdyby pod piekielnym wpływem złego ducha.
— Chodźmy stąd! rzekł do artystów. Czyście się kiedy radzili tej czarownicy?
— Nie robię nigdy nic ważniejszego nie poradziwszy się Astaroth, i zawsze na tem dobrze wyszedłem.
— Wciąż czekam uczciwego majątku, który mi przyrzekła Biłusia, rzekł Bixiou.
— Ja mam gorączkę, wykrzyknął południowiec. Gdybym uwierzył w to co mi powiadacie, uwierzyłbym tedy w czarnoksięstwo, w nadnaturalną siłę?
— Może tylko naturalną, odparł Bixiou.
Strona:Król Cyganerji; Znakomity Gaudissart; Bezwiedni aktorzy.djvu/206
Ta strona została przepisana.