Strona:Król Cyganerji; Znakomity Gaudissart; Bezwiedni aktorzy.djvu/209

Ta strona została przepisana.

przy władzy, zostanie z pewnością nieśmiertelnym.
— I jeździ powozem! wykrzyknął Gazonal.
— Ależ, przyjacielu Gazonal, jedynie miljonerzy mają dość czasu, aby chodzić w Paryżu piechotą.
— Do Izby, krzyknął Leon woźnicy.
— Do jakiej pan rozkaże?
— Poselskiej, odparł Leon wymieniwszy uśmiech z karykaturzysta.
— Paryż zaczyna mnie oszałamiać, rzekł Gazonal.
— Aby panu dać poznać jego ogrom moralny, polityczny i literacki, postępujemy w tej chwili tak, jak rzymski cicerone, pokazując u św. Piotra kciuk posągu, który ci się wydawał naturalnej wielkości, a okazuje się wielkości stopy. Jeszcze nie zmierzyłeś żadnego kciuka w Paryżu!
— A uważ, kuzynie Gazonal, że my nie wybieramy, bierzemy co się nastręczy.
— Dziś wieczór będziesz wieczerzał tak, jak się ucztowało u Baltazara Ujrzysz nasz Paryż, ten nasz, grający w lancknechta i stawiający po sto tysięcy franków na jedną kartę bez zmrużenia oka.
W kwadrans później dorożka zatrzymała się przed stopniami Izby poselskiej, od strony mostu Zgody która wiedzie do niezgody.
— Sądziłem, że do Izby niepodobna się do-