Strona:Król Cyganerji; Znakomity Gaudissart; Bezwiedni aktorzy.djvu/211

Ta strona została przepisana.

wie albo komisarze królewscy, Gazonal ujrzał wychodzącego człowieka, który mu się wydał jeszcze młody, mimo że miał czterdzieści ośm lat, i któremu woźny wskazał Leona de Lora.
— A! to wy! rzekł ściskając dłoń obu artystom. Urwisy!... co wy tu robicie w świątyni praw?
— A cóżby? przychodzimy uczyć się „kawałów“, rzekł Bixiou, inaczejby człowiek wyszedł z wprawy.
— Przejdźmy tedy do ogrodu, odparł młody człowiek, nie przypuszczając aby południowiec należał do towarzystwa.
Widząc tego nieznajomego dobrze ubranego, całkiem czarno, bez żadnego orderu, Gazonal nie wiedział do jakiej kategorji go zaliczyć; ale udał się za nim do ogrodu biegnącego wzdłuż wybrzeża które nazywało się niegdyś wybrzeżem Napoleona. Znalazłszy się w ogrodzie, rzekomy młody człowiek parsknął śmiechem, który wstrzymywał od chwili, gdy opuścił salę posiedzeń.
— Co tobie się dzieje? spytał Leon de Lora.
— Et, głupstwo!... Aby móc stwierdzić szczerość rządu konstytucyjnego, zmuszeni jesteśmy dopuszczać się straszliwych kłamstw z niewiarogodnym tupetem. Co do mnie, ja miewam różne dni. Są dni, w których kłamię jak z nut; ale bywają inne, w które nie umiem zachować powagi. Dziś mam mój dzień wesołości. Otóż w tej chwili prezydent ministrów, zmuszo-