Strona:Król Cyganerji; Znakomity Gaudissart; Bezwiedni aktorzy.djvu/216

Ta strona została przepisana.

— To jedna z tych uczciwości, które zabijają Rządy, odparł Canalis.
— Czy, pańskiem zdaniem, to dobry mówca?
— I tak i nie, odparł Canalis: rozwlekły, zawiły. To fabrykant argumentów, dobry logik, ale nie rozumie wielkiej logiki: logiki wypadków i spraw. To też nie ma i nie będzie miał nigdy posłuchu Izby...
W chwili gdy Canalis wydawał ten wyrok, Giraud z Maksymem przyłączyli się do grupy. Giraud, zapominając że jest tam obcy, którego dyskrecji nie znali tak jak znali dyskrecję Leona i Bixiou, ujął znacząco Canalisa za rękę.
— Więc dobrze, rzekł, zgadzam się na to, co mi proponuje hrabia de Trailles. Zainterpeluję pana, ale bardzo ostro.
— Zatem opanujemy Izbę, bo człowiek pańskiego wpływu i pańskiej wymowy zawsze ma posłuch Izby, odparł Canalis. Ja odpowiem, ale siarczyście, tak aby pana zmiażdżyć.
— Będzie pan mógł spowodować zmianę gabinetu, bo na tym gruncie zrobi pan z Izbą co pan zechce i stanie się pan człowiekiem sytuacji.
— Maksym wziął ich na kawał obu, rzekł Leon do kuzyna. Ten zuch pływa po Izbie w intrygach jak ryba w wodzie.
— Kto to taki? spytał Gazonal.
— Były łajdak, na drodze do zostania ambasadorem, odparł Bixiou.
— Giraud! krzyknął Leon za Radcą Stanu,