Strona:Król Cyganerji; Znakomity Gaudissart; Bezwiedni aktorzy.djvu/24

Ta strona została przepisana.

— Chwileczkę, rzecze La Palferine przybierając ton godny najczystszego Lauzuna, chwileczkę; czy szanowny pan jest urodzony?
— Jakto, panie? rzecze łyk.
— Tak, czy pan jest urodzony! Jak się pan nazywa?
— Godin.
— Jak? Godin! rzecze przyjaciel La Palferina.
— Chwileczkę, mój drogi, rzekł La Palferine zatrzymując przyjaciela, istnieją wszak Trigaudinowie. Czy pan jest z tej linji? (Zdziwienie łyka).
— Nie.
— Zatem ze świeżych książąt de Gaete, książąt Cesarstwa?
— Nie.
— Ba! zatem jakże pan chce aby mój przyjaciel, który będzie sekretarzem ambasady i ambasadorem, i któremu pan będziesz kiedyś winien szacunek, bił się z panem? Godin! Ależ to nie istnieje, pan nie jesteś niczem. Godin! Mój przyjaciel nie może się bić z powietrzem. Kiedy się jest czemś, wówczas dopiero można się z kimś bić. Tak, drogi panie, żegnam!
— Moje uszanowanie czcigodnej małżonce, dodał przyjaciel.
Jednego dnia, La Palferine przechadzał się z przyjacielem, który rzucił w nos przechodnio-