Strona:Król Cyganerji; Znakomity Gaudissart; Bezwiedni aktorzy.djvu/29

Ta strona została przepisana.

kupca i napełnił niemi czapkę małego Sabaudczyka, który chętnie jada winogrona. Kupiec zaczął się śmiać i w końcu podał rękę hrabiemu.
— Fe! parnie, rzekł hrabia, pańska lewica nie powinna wiedzieć co dała moja prawica.
Odważny aż do szaleństwa, La Palferine nie szuka ani nie unika żadnej przygody, ale zaprawia odwagę dowcipem. Spotkawszy raz w pasażu Opery człowieka, który się o nim wyraził dość lekko, przechodząc trąca go łokciem, poczem wraca i trąca go drugi raz.
— Jest pan bardzo niezręczny, powiada tamten.
— Przeciwnie, zrobiłem to umyślnie.
Młody człowiek podaje mu swój bilet.
— Fe! jaki brudny, powiada La Palferine; zanadto znoszony, niech mi pan da inny! dodaje, rzucając bilet na ziemię.
Na placu dostaje pchnięcie. Przeciwnik wite krew i chce przerwać wołając:
— Jest pan ranny.
— Nie przyjmuję pchnięcia, odrzekł z równie zimną krwią co gdyby był w szkole szermierki, i, odpowiadając pchnięciem podobnem ale głębszem, dodał:
— To dopiero jest ważne!
Przeciwnik przeleżał pół roku w łóżku. To — Trzymajmy się wciąż stylu p. Sainte-Beuve — przypomina figle zuchów z najpiękniejszych czasów monarchji. Życie swobodne, ale pozba-