wionie osi; rozigrana wyobraźnia, właściwa jedynie pierwszej młodości. To już nie aksamit kwiatu, ale ziarno wyschłe, pełne, płodne, które zapewnia pokarm na zimę. Czy nie znajduje pani, że w tem jest coś niesytego, niespokojnego, umykającego się analizie, nie dającego się opisać, ale dającego się pojąć; coś, co by rozbłysło strzelistym i wysokim płomieniem, gdyby znalazła się sposobność po temu. To acedia klasztoru; coś skwaśniałego, sfermentowanego w bezczynnej pleśni młodzieńczych sił; jakiś mętny i tajemny smutek.
— Dosyć, rzekła margrabina, przyprawia mnie pan o mdłości.
— To nuda popołudniowa. Człowiek jest bez zajęcia, raczej robi źle, niżby nie miał robić nic; fakt zawsze powtarzający się we Francji. Młodzież ma w tej chwili dwie fizjognomje: wytrwałość zapoznanych i płomień gorejących.
— Dosyć! powtórzyła pani de Rochefide z rozkazującym gestem; działa mi pan na nerwy.
— Aby więc dopełnić obrazu La Palferine’a, rzucam się w strefy miłosne, iżby pani zrozumiała charakter tego młodzieńca. Reprezentuje on cudownie ową figlarną młodzież, ową młodzież dość tęgą aby się śmiać z położenia w jakie wtrąca ją niezdarstwo rządzących: dość rachunkową aby nie robić nic, widząc bezcelowość pracy; dość żywą jeszcze aby się chwytać zaba-
Strona:Król Cyganerji; Znakomity Gaudissart; Bezwiedni aktorzy.djvu/30
Ta strona została przepisana.