Strona:Król Cyganerji; Znakomity Gaudissart; Bezwiedni aktorzy.djvu/37

Ta strona została przepisana.

które są możliwe tylko w Paryżu, zaszedł do pewnego handlarza starzyzny i lichwiarza zarazem, aby mu sprzedać niepotrzebną garderobę, Brał wreszcie nerwowym gestem sumę, o którą długo się targował, kiedy przechodzi nieznajoma i poznaje go.
— Stanowczo, powiada, nie biorę pańskiej trąby!I wskazuje na olbrzymią trąbę, zawieszoną przed sklepem, rysującą się na mundurach strzelców z ambasady i generałów Cesarstwa. Następnie, dumny i ognisty, puszcza się za młodą kobietą. Od tego wielkiego dnia i tej trąby porozumieli się doskonale, Karol Edward ma niezmiernie zdrowe poglądy na miłość. Niema wedle niego dwóch miłości w życiu człowieka: istnieje tylko jedna, głęboka jak morze, ale bez brzegów. W każdym wieku miłość ta spływa na człowieka jak Łaska na św. Pawła. Człowiek może dożyć sześćdziesiątego roku, nie zaznawszy jej. Ta miłość, wedle wspaniałego wyrażenia Heinego, to jest może dyskretna słabość serca; skojarzenie poczucia nieskończoności, które w nas tkwi, i idealnego piękna, które się objawia pod widzialną formą. Wreszcie, miłość ta obejmuje wraz stworzenie i stwórcę. O ile nie chodzi o ten wielki poemat, można tylko żartem traktować miłostki mające minąć; zrobić z nich to, czem są w literaturze lekkie poezje w porównaniu do epopei. Karol Edward nie znalazł w tej miłostce ani owego porywu, który zwiastuje