Strona:Król Cyganerji; Znakomity Gaudissart; Bezwiedni aktorzy.djvu/44

Ta strona została przepisana.

Pytałam się sama siebie, co począć, aby ciebie zachować, a przynajmniej aby należeć do ciebie od czasu do czasu... Kiedy pomyślę, że ty nigdy nie zechciałeś przyjść tutaj! Z jakicimż rozkosznem wzruszeniem usługiwałabym ci! Są istoty szczęśliwsze odemnie. Są kobiety, którym mówisz: „Kocham cię“. Mnie nie powiedziałeś nigdy nic ponad: „Jesteś dobra dziewczyna“. Ty nie wiesz o tem, ale są pewne słowa, które w twoich ustach ranią mi serce. Niektórzy inteligentni ludzie pytają mnie czasem, o czem ja myślę: ja myślę o mojem upodleniu, upodleniu najbiedniejszej grzesznicy w obliczu Zbawiciela“.
Jest tego, jak pani widzi, jeszcze trzy stronice. Palferine pozwolił mi wziąć ten list, na którym ujrzałem ślady łez, niemal jaszcze ciepłe! Ten list przekonał mnie, że La Palferine mówił prawdę. Marcas, dość nieśmiały z kobietami, rozpływał się nad podobnym listem, który przeczytał w kąciku zanim zapalił nim cygaro.
— Ależ wszystkie zakochane kobiety piszą te rzeczy! wykrzyknął La Palferine; miłość daje im wszystkim styl i inteligencję (co dowodzi, że we Francji styl płynie z myśli, a nie ze słów). Uważ, jak to wszystko dobrze jest pomyślane, jak uczucie jest logiczne. I przeczytał nam inny list, o wiele wyższy od owych sztucznych i tak wymęczonych listów, które my, powieściopisarze, silimy się sporządzać. Jednego dnia, biedna