Strona:Król Cyganerji; Znakomity Gaudissart; Bezwiedni aktorzy.djvu/55

Ta strona została przepisana.

szaleństwa właściwego owym kobietom, mszczącym się, jak powiedział pewien dziennikarz, tym szalonym zbytkiem za to, że jadały surowe kartofle w dzieciństwie. Dzień, w którym kapa znalazła się w strzępach, stanowił w tem małżeństwie nową erę.
Cursy odznaczał się szaloną energją w pracy. Nikt nie domyśla się, czemu Paryż zawdzięcza ów wodewil ośmnastowieczny, z pudrem, z muszkami, który zalał nasze teatry. Autorem tego tysiąca i jeden wodewilów, na które tak skarżyli się feljetoniści, jest kategoryczne żądanie pani du Bruel: zażądała od męża kupna pałacyku, w który poczyniła tyle wkładów, gdzie pomieściła urządzenie wartości pół miljona. Czemu? Nigdy Tulja się nie tłómaczy, rozumie doskonale potęgę owego kobiecego: dlatego, że...!
— Nażartowano się sporo z Cursy’ego, mówiła, ale, ostatecznie, zbudował ten dom z pudelka od rużu, puszku od pudru i naszywanych paljetkami ośmnastowiecznych kostjumów. Gdyby nie ja, nigdyby mu to nie przyszło na myśl, dodawała zanurzajcie się w poduszkach przy kominku.
Tak mówiła po powrocie z premjery du Bruela, która się udała, a przeciw której przewidywała deszcz krytyk. Tulja prowadziła dom. Co poniedziałek dawała herbatę, towarzystwo było niesłychanie przesiane przez sito, nie za-