Strona:Król Cyganerji; Znakomity Gaudissart; Bezwiedni aktorzy.djvu/56

Ta strona została przepisana.

niedbywała niczego, aby dom uczynić miłym. W jednym salonie grano, w drugim bawiono się rozmową; w trzecim salonie, największym, dawała czasami koncerty, zawsze krótkie, z udziałem tylko najwybitniejszych artystów. Miała tyle rozsądku, że doszła do najwyborniejszego taktu, który-to przymiot dawał jej niewątpliwie wielki wpływ na du Bruela. Wodewilista zresztą kochał ją ową miłością, która wskutek przyzwyczajenia, staje się nieodzowną do życia. Każdy dzień przydaje jakąś nitkę do tej sieci mocnej, nieprzerwanej, cienkiej, której oczka dziergają się z najdelikatniejszych błahostek, obejmują najbardziej ulotne zachcenia, spajają je i trzymają mężczyznę ze związanemi rękami i nogami, z sercem i głową. Tulja znała, dobrze Cursyego, wiedziała jak go zranić, wiedziała jak go uleczyć. Dla obserwatora, nawet dla człowieka, który jak ja ma pretensje do pewnego doświadczenia, wszystko jest tajemnicą w tego rodzaju namiętnościach: głębie są tam mroczniejsze niż gdziekolwiek indziej, a nawet najjaśniej oświetlone miejsca mają swoje cienie. Cursy, stary literat zużyty latami kulis, lubił swoje wygódki, lubił życie zbytkowne, dostatnie, łatwe: szczęśliwy był, że jest królem u siebie w domu, że przyjmuje kolegów w domu lśniącym od królewskiego zbytku, błyszczącym najcelniejszemi dziełami nowoczesnej sztuki. Tulja pozwalała du Brudowi tronować wśród