intelektualnej, złota zagrzebanego w prowincjonalnych szkatułach, o wydobycie go bez bólu! Ryba prowincjonalna nie znosi ani harpunu, ani pochodni, daje się brać tylko w sieć, tylko w najdelikatniejsze pułapki. Czy możecie obecnie bez drżenia pomyśleć o potopie frazesów, którego kaskady poczynają tryskać we Francji codziennie o świcie? Znacie tedy gatunek, a oto osobnik.
Istnieje w Paryżu nieporównany wojażer, perła w swoim rodzaju, człowiek, który posiada w najwyższym stopniu wszystkie warunki związane z charakterem jego sukcesów. Elokwencja jego zawiera zarazem witrjol i lep: lep, aby pochwycić, ubezwładnić i opanować ją; witrjol, aby obrócić w niwecz jej najtwardsze rachuby. Ojczyzną jego był kapelusz; ale talent i sztuka, z jaką umiał łowić ludzi, zdobyły mu taki rozgłos w sferach handlowych, że wszyscy wytwórcy „Artykułów paryskich“ umizgali się doń, aby raczył przyjąć ich reprezentację!To też, kiedy po powrocie z tryumfalnych wędrówek bawił w Paryżu, podejmowano go i raczono bez przerwy; na prowincji poili go reprezentanci, w Paryżu kokietowały go wielkie firmy. Wszędzie mile witany, goszczony, karmiony: zjeść śniadanie albo obiad samemu, to była dlań rozpusta, przyjemność. Wiódł życie monarchy, lub, lepiej jeszcze, dziennikarza. Bo też czy to nie był żywy feljeton paryskiego handlu? Nazywał się
Strona:Król Cyganerji; Znakomity Gaudissart; Bezwiedni aktorzy.djvu/80
Ta strona została przepisana.