Strona:Król Cyganerji; Znakomity Gaudissart; Bezwiedni aktorzy.djvu/95

Ta strona została przepisana.

nie, to wcale się nie chce abonować. Gadasz z niemi, gadają z tobą, dzielą twoje przekonania, i niebawem doszliście do zgody w tem, że trzeba świat wywrócić do góry nogami. Myślisz, że gość się zaabonuje? aha, właśnie, daj się wypchać! Byleby tylko miał trzy piędzi ziemi, ot, tyle żeby zasadzić tuzin głów kapusty, albo tyle lasu ile starczy na dwie wykałaczki, gada tylko o wzmocnieniu własności, o podatkach, wpływach, odszkodowaniach, o tym podobnych bredniach i ja tracę tylko czas i ślinę na patrjotyzmy. Lichy interes. Wogóle „Ruch“ idzie miękko. Piszę do administracji. To mi jest bardzo przykre, ze względu na moje przekonania. Co się tyczy „Globu“, znowu inny pasztet. Kiedy się mówi o nowych pojęciach ludziom, o których się przypuszcza, że mogą lecieć na takie fidrygałki, rzekłabyś, że im się gada o podpaleniu ich domu. Darmo im tłumaczę, że to jest przyszłość, dobrze zrozumiany interes, eksploatacja, w której nic nie ginie: że dość już długo człowiek eksploatuje człowieka, że kobieta jest niewolnicą, że trzeba stworzyć tryumf wielkiej opatrznościowej myśli i osiągnąć bardziej harmonijny ustrój porządku społecznego, słowem cała moja katarynka... Aha, właśnie, kiedy zaczynam z tej beczki, prowincjały zamykają szafy, jakbym im chciał coś ściągnąć i proszą mnie, abym się zabierał. Ależ to głupie, ludziska. „Glob“ leży. Mówiłem im: „Zaprędko idziecie; idziecie naprzód,