Strona:Król Lir (William Shakespeare) 028.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.
To mi się może najzupełniej powieść
Ten bogobojny zamiar, dla którego
Postać zmieniłem. No, wygnany Kencie,
Niech jeno nieba twoim dobrym chęciom
Pobłogosławić raczą i pozwoląć
Być użytecznym tam, skąd cię wygnano,
A twój kochany pan nieznużonego,
Niepożytego znajdzie w tobie sługę.
(Odgłos rogów. Lir wchodzi; za nim rycerze i służba).
Król Lir. Nie każcie mi ani sekundy czekać na obiad. Nuże! Niech dają! — (Jeden z orszaku wychodzi). Kto ty jesteś? hę?
Kent. Człowiek, Panie.
Król Lir. Jaki twój stan? Czego chcesz?
Kent. Mój stan, Panie, nie jest krótszym, niż się wydaje; chcę zaś wiernie służyć temu, kto mi zaufa; kochać tego, kto poczciwy; przestawać z tym, kto ma rozum i mało mówi; bić się, kiedy inaczej być nie może, niebu cześć oddawać i ryb nie jeść.
Król Lir. Któż ty jesteś?
Kent. Prostoduszny człowiek i biedny, jak nasz król.
Król Lir. Jeżeliś tak biedny, jako poddany, jak on jest biedny, jako król, to zaprawdę dość biednym jesteś. Czego żądasz?
Kent. Służby.
Król Lir. Komuż chcesz służyć?
Kent. Wam.
Król Lir. Czy mię znasz?
Kent. Nie znam Was, Panie, ale macie coś w sobie, co mię do służenia Wam pociąga.
Król Lir. Cóż takiego?
Kent. Wyższość.
Król Lir. A co ty umiesz?
Kent. Umiem trzymać język za zębami, kłusować, biegać, psuć ciekawe powieści opowiadaniem ich i jasno otrzymane polecenie po prostu wypełniać. Do czego pospolity człowiek może się kwalifikować, do tegom ja zdolny, a najlepszą moją zaletą jest gorliwość.
Król Lir. W jakimże jesteś wieku?
Kent. Nie w takim, żeby się zakochać w kobiecie, jak zaśpiewa; ani w takim, żeby szaleć za nią bez przyczyny: mam lat czterdzieści ośm na karku.
Król Lir. Zgoda, przyjmuję cię do usług. Jeżeli po obie-