Strona:Król Lir (William Shakespeare) 078.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.
Pierwszy sługa. Sam nie wiem, na co bym się gotów ważyć,
Byleby ulżyć temu biedakowi.
Drugi sługa. Jeżeli ona długi czas pożyje
I umrze zwykłym trybem, niezawodnie
Ze wszystkich kobiet staną się potwory.
Pierwszy sługa. Pójdźmy w czem pomódz staremu hrabiemu;
Sprowadźmy tego waryata, co krąży
W pobliżu zamku; on go zaprowadzi,
Gdzie zechce; jego prostackie szaleństwo
Da się tu w porę użyć.
Drugi sługa.Idź i zrób tak.
Ja pójdę przynieść trochę lnu i białka,
By go opatrzyć w tym żałosnym stanie.
Bogowie, miejcie nad nim zmiłowanie!
(Rozchodzą się w przeciwne strony).


AKT CZWARTY.


SCENA I.
Dzika okolica.
(Wchodzi Edgar).


Edgar. Przecież tak lepiej: lepsza jawna wzgarda,
Niż ubarwiona pochlebstwem. Najlichsza,
Najniżej pchnięta od losu istota
Żyje w nadziei ciągłej, nie w obawie.
Żałosna zmiana dotyka jedynie
Wyższych, maluczkim śmiech wraca na usta.
Święć się więc wolne, otwarte powietrze,
Co mnie otaczasz! wichrzeń twych i wstrząśnień
Nie mam ci za złe. — Lecz któż to się zbliża? —
(Wchodzi Gloster, wsparty na ramieniu starca).
Mój ojciec w takim opłakanym stanie?
O, świecie, świecie, świecie! Gdyby twoje
Dziwne koleje i kapryśne przejścia
Nie kazały nam nienawidzieć ciebie,
Któżby cierpliwie znosił brzemię wieku?
Starzec. O, drogi panie, byłem twym dzierżawcą
I twego ojca przez lat osiemdziesiąt.