Strona:Król Ryszard III (Shakespeare).djvu/034

Ta strona została przepisana.

Mnogich pasm cierpień umrzej, ni to żoną,
Ni to królową Anglji, ni to matką!
Riversie, i ty, Dorsecie, i waćpan
Milordzie Hastings, wyście przy tem byli,
Gdy mój syn konał pod nożem; daj Boże,
Aby z was żaden zwykłych lat nic dożył,
Lecz każdy nagłą śmiercią zszedł ze świata!
Gloster. Dość już tych zaklęć, wyschła czarownico!
Królowa Małgorzata. Ciebie pominąć? Nie, psie, weź
[część twoją!
Mająli nieba jaką ciężką plagę,
Przewyższającą to, coć mogę życzyć,
O, niech ją póty chowają w zapasie,
Póki występki twoje nie dojrzeją:
Wtedy dopiero niech ich oburzenie
Nawałem runie, na ciebie, na ciebie,
Zawzięty wrogu spokojności świata!
Niech cię sumienia robak wiecznie toczy!
Miej, póki życia, przyjaciół za zdrajców,
A szczwanych zdrajców za braci od serca!
Niech ci sen nigdy zbójczych ócz nie zawrze,
Chybaby jakie dręczące marzenia
Miały cię straszyć widm piekielnych rojem!
Ty, zlewku szpetnych cech, ryjący wieprzu!
Ty, coś w kolebce już był piętnowany
Na syna piekła i zakał natury!
Ty, hańbo łona matki! ty, wyrodku
Ojcowskich lędźwi! łachmanie honoru!
Wieczne przekleństwo tobie —
Gloster. Małgorzato!
Królowa Małgorzata. Ryszardzie!
Gloster. Czego?
Królowa Małgorzata. Jam ciebie nie zwała.
Gloster. Wybacz mi przeto, rozumiałem bowiem,
Żeś mnie tak cierpko zwała tem i owem.
Królowa Małgorzata. Ciebie w istocie, ale nic żądałam,