Strona:Król Ryszard III (Shakespeare).djvu/061

Ta strona została przepisana.

Drugi obywatel. W istocie, wszystkich serca są w obawie :
Z kim bądź się zdybiesz, na każdego twarzy
Widzisz niepokój i znamiona trwogi.
Trzeci obywatel. Tak zawsze bywa, bracie, w dniach
przesileń ;
Człowiek za bożem natchnieniem przeczuwa
Niebezpieczeństwo grożące. Wszak woda
Wzbiera, widzimy, przed nawalną burzą.
Ale zostawmy to Bogu. Gdzież waszmość?
Pierwszy i drugi obywatel. Idę na sądy.
Trzeci obywatel. I ja; idźmyż razem.
Wychodzą.



SCENA CZWARTA.

Pokój w pałacu.

Wchodzą: arcybiskup York, młody książę York, królowa Elżbieta i księżna York.


Arcybiskup. Noc tę przepędzić mieli w Stony-Stratford,
Dzisiaj w Northampton mają przenocować,
A jutro albo pojutrze tu stanąć.
Księżna York. Serdecznie pragnę go ujrzeć: od czasu
Jak go widziałam, musiał podróść znacznie.
Królowa Elżbieta. Mało podobno ; o ile słyszałam,
Mój syn York prawie go przerósł.
Książę York. Tak, matko ;
Ale wolałbym, żeby tak nie było.
Księżna York. Dlaczego ? dobrze to przecie iść w górę.
Książę York. Razu jednego, gdyśmy wieczerzali,
Napomknął o tem wuj Rivers, że szybciej
Niż mój brat rosnę. Tak, tak — rzekł stryj Gloster:
Krzew, mały wonny szybko rośnie płonny.
Odtąd wolałbym róść powolniej, skoro
Chwast pędzi a kwiat krzewi się niesporo.
Księżna York. Zaprawdę, owo przysłowie, mój wnuku,
Któreć stryj Gloster przytoczył, do niego