Strona:Król Ryszard III (Shakespeare).djvu/066

Ta strona została przepisana.

Buckingham. Za skrupulatnie rzecz bierzesz, milordzie
Za pedantycznie, za tradycjonalnie;
Chciej bez uprzedzeń zważyć, że krok taki
W obecnym razie nie byłby zgwałceniem
Świętego miejsca, z dobrodziejstw którego
Teraz jak zawsze może ten korzystać,
Co na nie swemi czynami zasłużył,
I ma ten dowcip, że się doń ucieka.
Książę York ani się uciekał do nich,
Ani też na nic zasłużył; dlatego
Nie może, mojem zdaniem, ich kosztować.
Biorąc go przeto stamtąd, gdzie właściwie,
Bo własnowolnie nie jest, nie złamiecie
Żadnego prawa, ani przywileju.
Słyszałem nieraz, że się ludzie chronią
Do świątyń, ale żeby się do świątyń
Dzieci chroniły, jeszcze nie słyszałem.
Kardynał. Tym razem, książę, zamknąłeś mi usta.
Milordzie Hastings, czy idziesz pan ze mną?
Hastings. Idę, milordzie.
Książę Walii. Załatwcie to, proszę,
Mili panowie, jak najprędzej.
Wychodzą kardynał i Hastings.
Stryju,
Racz mi powiedzieć, gdzie, gdy mój brat przyjdzie,
Przebywać będziem aż do koronacji ?
Gloster. Gdzie Wasza Księca Mość uzna za dobre.
Gdyby mi wszakże wolno było radzić,
To możeby się Waszej Wysokości
Przez jaki dzień lub dwa dni podobało
Wypocząć w Towrze; poczembyś się, panie,
Przeniósł gdzie zechcesz, gdzieby najstosowniej
Było dla zdrowia i najodpowiedniej
Upodobaniu Waszej Książęcej Mości.
Książę Walii. Mam wstręt do Towru ; żadne inne miejsce
Nie budzi we mnie tak wielkiej odrazy.
Wszakże to Juliusz Cezar wzniósł tę wieżę ?