Strona:Król Ryszard III (Shakespeare).djvu/068

Ta strona została przepisana.

Książę Walii. Tak, bracie, z równym żalem dla nas obu
Zbyt świeżo umarł ten, co go tak zwano,
I z jego śmiercią tytuł ten utracił
Wiele powagi.
Gloster. Jakie nam się miewa
Nasz luby kuzyn York?
York. Dziękujęć, stryju.
Patrzaj, milordzie: mówiłeś mi kiedyś,
Że nieprzydatny chwast szybko podrasta:
A oto brat mój o wiele mnie przerósł.
Gloster. Prawda, milordzie.
York. Czyż on nieprzydatny?
Gloster. O, mój kuzynku, któżby to powiedział?
York. Takim sposobem jest on ci, stryjaszku,
Więcej, niżeli ja, obowiązany.
Gloster. On, jako pan mój, może mną rozrządzać;
Książę masz do mnie prawo jako krewny.
York. Proszę cię, stryju, daj mi ten puginał.
Gloster. Puginał ten? najchętniej, kuzyneczku.
Książę Walii. Żebrzesz? Fe, bracie.
York. Czemu nie? u stryja,
Który w dobroci swej mi nie odmówi,
I o drobnostkę taką, której nie żal.
Gloster. Gotówem nawet chętnie coś większego
Dać ci, kuzynku.
York. Coś większego nawet?
Ten miecz, naprzykład?
Gloster. I owszem, najchętniej;
Jeżeli tylko znajdziesz go dość lekkim.
York. Lekkie więc tylko dary dajesz, stryju,
A kiedy idzie o coś ważniejszego,
To wtedy z kwitkiem odprawiasz żebraka?
Gloster. Ależ, kuzynku, miecz ten nie jest wcale
Do twojej ręki; on ma wagę.
York. Dla mnie
Nie ma on żadnej, chociażby był cięższym.