Strona:Król Ryszard III (Shakespeare).djvu/093

Ta strona została przepisana.

Ale szacunek dla niektórych osób,
Co jeszcze żyją, zamyka mi usta.
Przyjm więc, łaskawy panie, ten przywilej
Królewskiej władzy, który ci niesiemy,
Jeśli nie w celu zlania przez to na nas
Błogosławieństwa i na kraj nasz cały,
To choć dlatego, ażebyś szlachetny
Dom swój uchronił przez to od zakału,
Jaki mu grozi, zapewniając temuż
Prawy, właściwy porządek następstwa.
Major. Spełń, panie, prośbę twych obywateli!'
Buckingham. Nie gardż, o panie, tą ich serc ofiarą!
Ketsby. Uciesz ich, skłoń się do ich słusznych życzeń!
Gloster. Ach, pocóż na mnie składacie to brzemię
Jam nie do tronu, nie do majestatu.
Wybaczcie, proszę; nie miejcie mi za złe,
Że chęciom waszym nie mogę dogodzić.
Bukingham. Skoro nam tergo odmawiasz, milordzie,
Nie chcąc przez zbytnią dobroć i sumienność
Wywłaszczać tego twojego bratanka,
Co i umiemy wyrozumieć, znając
Tkliwość twojego serca, twe łagodne,
Miękkie współczucie, nietylko dla krewnych,
Ale zarówno dla każdego stanu:
To wiedz, że czyli uczynisz nam zadość,
Czy nie uczynisz, syn twojego brata
Nigdy nad nami panować nie będzie:
Osadzim kogo innego na tronie,
Z krzywdą twojego domu i upadkiem.
To jest ostatnie nasze słowo. — Pójdżcie,
Obywatele; nie prośmy już dłużej.
Wychodzi.
Ketsby. Każ go przywołać nazad, drogi książę;
Przyjm ich ofiarę: jeśli ją odrzucisz,
Biedny kraj ciężko to odpokutuje.
Gloster. Koniecznież na mnie ma spaść ten trosk nawał ?