Strona:Król Ryszard III (Shakespeare).djvu/105

Ta strona została przepisana.

Do modlitw. Widok ten — tak mówił Forrest,
Zbił mię z terminu prawie, ale szatan« —
Tu łzy przerwały mowę nędznikowi;
A Daj ton mówił dalej: »Zgładziliśmy
Najdoskonalsze z dzieł, jakie natura
Od pierwszej doby stworzenia wydała.« —
Poczem, miotani zgryzotą sumienia,
Poszli w świat obaj, a jam tu się udał
Zdać sprawę temu krwawemu królowi.
Wchodzi Ryszard.
Otóż on. — Pokłon ci, potężny Panie.
Król Ryszard. I cóż, kochany Tyrrelu, azali
Wieść mi przynosisz uszczęśliwiającą?
Tyrrel. Jeśli wiadomość o spełnieniu tego,
Coś mi rozkazał, ma cię uszczęśliwić,
Królu, to możesz nazwać się szczęśliwym.
Stało się.
Król Ryszard. Samżeś ich widział bez życia?
Tyrrel. Widziałem, panie.
Król Ryszard. I pochowanymi?
Tyrrel. Kapelan w Towrze pochował ich zwłoki,
Lecz w którem miejscu, prawdę mówiąc nie wiem.
Król Ryszard. Tyrrelu, przyjdziesz do mnie po wieczerzy;
Wtedy mi skreślisz szczegóły ich zgonu.
Pomyśl, czem twoje trudy mam zawdzięczyć,
A wraz otrzyma skutek twe Żądanie.
Bądź zdrów tymczasem.
Tyrrel. Polecam się Waszej
Królewskiej Mości miłościwym względom.
Wychodzi.
Król Ryszard. Syna Klarensa wsadziłem pod rygiel,
Córkę wydałem za mąż za charłaka;
Na Abrahama łonie spoczywają
Dzieci Edwarda i moja małżonka,
Anna, dobranoc powiedziała światu.
Terazże wiedząc, że się ten Bretańczyk,