Król Ryszard. Milordzie Norfolk, idź na swą pozycję.
Bądź czujny, rozstaw zaufane straże.
Norfolk. Dobrze, łaskawy panie.
Król Ryszard. Rusz się z miejsca
Równo z Skowronkiem, kochany Norfolku.
Norfolk. Spuść się w tem Wasza Królewska Mość na mnie.
Wychodzi.
Król Ryszard. Ratklifie!
Ratklif. Jestem, miłościwy królu.
Król Ryszard. Poślij herolda do pułku Stanleya:
Niechaj przed wschodem słońca tu nadciągnie,
Inaczej jego syn strącony będzie
W bezdenną otchłań wiekuistej nocy.
Dajcie mi wina i przynieście świecę.
Niechaj mój biały Surrej osiodłany
Będzie na jutro — a drzewce mej lancy
Będzie hartowne i nie nazbyt ciężkie.
Ratklifie!
Ratklif. Jestem, panie.
Król Ryszard. Czy widziałeś
Tego tetryka, lorda Northumberland?
Ratklif. Widziałem, jak o zmroku z hrabią Surrej
Obchodził wojsko od hufca do hufca
I ludzi naszych do męstwa zagrzewał.
Król Ryszard. To dobrze. Każ mi podać kubek wina.
Nie mam dziś jakoś tej rzeźkości ducha,
Ani swobody umysłu, co zwykle.
Przynoszą wino.
Postawcie. jest tam atrament i papier?
Ratklif. Jest, panie.
Król Ryszard. Zaleć czujność mojej straży.
Bądź zdrów, Ratklifie, około północy
Przyjdziesz do mego namiotu i zbroję
Wdziać mi pomożesz. Zostaw mię, powiadam.
Oddala się do swego namiotu. Ratklif i Ketsby wychodzą.
Namiot Ryszmonda otwiera się: widać go otoczonego oficerami i t. d.
Strona:Król Ryszard III (Shakespeare).djvu/130
Ta strona została skorygowana.