Naraz, gdy wybiła północ, weszła, nie wiadomo z której strony i jakim sposobem, dziwna jakaś nieznana nikomu postać.
Byłto człowiek bardzo wysokiego wzrostu i wyniosłej postaci.
Na ramiona zawisł mu płaszcz krótki z zielonych liści utkany, zielony kapelusz, nasadzony muszlami okrywał mu głowę, worek podróżny zrobiony był z olbrzymiej muszli, która za pasek miała ogromnej wielkości perły, na sznurek ponawlekane.
W jednem ręku trzymał ów przybysz dużą laskę podróżną, w drugiej piękną perłową muszlę.
Oblany cały kroplami krystalicznej wody, błyszczał, jakby drogiemi kamieniamy usiany.
Zdumieni patrzali goście na tego dziwnego człowieka, znajdując w nim podobieństwo do rybaka.
— Czego żadasz odemnie? — spytała księżniczka, zwracając się ku podchodzącemu ku tronowi przybyłemu.
Strona:Król morza.djvu/13
Ta strona została uwierzytelniona.
— 11 —