kazywała w swym zamku i rozstać się ze swą swobodą nie chciała.
Pewnego jednak wieczoru, gdy księżniczka przy blasku księżyca przechadzała się ze swymi dworzanami i zaproszonymi gośćmi po wyspie, roszczął się szmer i utyskiwania, że Lidja gardzi najczystszej krwi książętami, że do tej pory nie obrała nikogo za męża.
Posłyszała to księżniczka, zaprowadziła więc wszystkich nad brzeg kamiennej studni, w środku podwórza stojącej i wrzuciwszy swą złotą bransoletę w fale głębokiej, bezdennej studni, rzekła do zgromadzonych:
— Kto przyniesie mi za tydzień wyłowioną przez siebie bransoletę, którą wrzucam w tę głębię, ten zostanie moim małżonkiem.
Zamilkli wszyscy wiedząc, że żaden z nich nie odważy się spuszczać w głąb studni po bransoletę, byłoby to bowiem rzucaniem się w grób. Studnia była niezgłębiona, dna nie dosiągł nikt, mowy
Strona:Król morza.djvu/7
Ta strona została uwierzytelniona.
— 5 —