Strona:Królewicz - żebrak wg Twaina.djvu/024

Ta strona została uwierzytelniona.

— Dobrze! — rzekł lord Hartford — słuchamy waszą książęcą mość, ty rozkazujesz, my wypełniamy!
Lord Hartford zadzwonił. Wszedł jeden z dygnitarzów i powiódł Toma do dalszych sal. Gdy Tom wyciągnął rękę po kubek z wodą, paź pochwycił kubek i postawił go na złotej tacy, poczem, przyklęknąwszy na jedno kolano, podał napój mniemanemu księciu.

Tom zmęczony usiadł i zaczął zdejmować obuwie. Inny paź, również wspaniale ubrany przyklęknął na jedno kolano i zdjął mu buciki. Jednem słowem do czego się Tom nie zabrał, wszystko zań zrobili paziowie. Znużony rzucił się na kanapę, aby odpocząć. Główka jego przepełniona była myślami, pokój pełen paziów. Tom zapomniał był wydać rozkazów odejścia, bez którego słudzy królewscy ruszyć się nie śmieli.





VII.

Uczta królewska.


O godzinie pierwszej po południu, zaczęto Toma ubierać do obiadu. Przebrawszy go jeszcze w inną wytworną odzież wprowadzono go do wielkiej wspaniałej sali. Wszystka zastawa stołowa była z czystego srebra z kosztownemi ozdobami, sala przepełniona służbą.
Ksiądz odczytał modlitwę, po wygłoszeniu której Tom chciał się rzucić z chciwością na jedzenie, ale jeden z dworzan, hrabia Barklay powstrzymał go w zapędzie. Zawiązał Tomowi pod brodą serwetkę. Był to ważny urząd honorowy, do którego dopuszczano jedynie magnatów z rodu hrabiego Barklaya. Inny dworzanin, stojący obok Toma, na-