lewał mu wino, inny jeszcze podawał potrawy. Naówczas królom usługiwali panowie z najznakomitszych rodów Anglii. Innych sług królewskich książę nie posiadał.
Mimo, iż biedny Tom jadł z przyzwyczajenia palcami, nie używając nakrycia, nikt z tego śmiać się nie poważył. Żałowano jednogłośnie młodego księcia, który wskutek swej choroby umysłowej zapomniał, że jeść rękoma nie można, że są od tego noże i widelce.
Wpatrzywszy się w wspaniały deseń serwetki, Tom zawołał:
— Zabierzcie to, proszę, mógłbym to wypadkowo poplamić!
Hrabia Barklay odwiązał serwetkę w milczeniu.
Spostrzegłszy stojący na stole koszyk z orzechami, Tom przybliżył go ku sobie i wyładował niemi obficie kieszenie. Lordowie badawczo nań spoglądali, nie dając jednak poznać zdumienia, odczuł to wreszcie, że księciu własnemi rękoma nic wziąść nie wolno.
Obiad się skończył. Jeden z lordów podał Tomowi naczynie złote napełnione wodą różaną, które według zwyczaju dworskiego służyło do mycia ust i rąk. Nie wiedząc w jakim celu przyniesiono tę wodę, Tom zbliżywszy ją do ust, połknął parę łyków, poczem niezwłocznie zwrócił wazę.
— Bynajmniej nie smakowite, — zawołał — zapach jedynie bardzo przyjemny.
Lordowie stali przygnębieni, widząc, iż wskutek choroby książę zatracił pamięć, a z nią i wszelką świadomość etykiety dworskiej.
Wreszcie ukazał się ksiądz po za krzesłem Toma. Wzniósłszy oczy w niebo, zaczął odmawiać modlitwy. Tom nie zauważywszy księdza, odszedł z po za stołu, czem bardziej jeszcze lordowie zasmuceni zostali.
Strona:Królewicz - żebrak wg Twaina.djvu/025
Ta strona została uwierzytelniona.