Strona:Królewicz - żebrak wg Twaina.djvu/050

Ta strona została uwierzytelniona.

To mówiąc, powstał i obyczajem królewskim uderzył trzykrotnie Marlot’a płazem szabli po ramieniu. Tom zaczął wypytywać Marlot’a o szczegóły życia dworskiego i o magnatów, udając, że cośkolwiek sobie z przeszłości przypomina.

Marlot był przekonany, że dzięki opowiadaniom jego, król wprędce przyjdzie do samowiedzy, ztąd chętnie odpowiadał na zadawane sobie przez Toma zapytania.





XV.

Mały Salomon.


Nazajutrz przybyli reprezentanci wszystkich państw i narodów dla złożenia w imieniu swych monarchów hołdu nowemu królowi Anglii.
Tom przyjmował deputacje, siedząc na tronie, po za którym stojący nie odłącznie lord Hartford, dawał bezustanne wskazówki, co i jak w danej chwili czynić wypada. Barwne kostjumy strojów z początku bawiły go, potem nudziły. Chwila odejścia zebranych ucieszyła go wielce. O drugiej godzinie wyznaczona była zabawa u króla. Krępowanie jednak młodziana przez nieustanny dozór zebranych sług i dworzan znudziły mu wszystkie zabawy. Najbardziej z wszystkiego zajmowała go rozmowa z Marlot’em, od którego wpuszczając co godzinę każdodziennie do swego gabinetu, wywiadywał się o tem wszystkiem, czego wiedzieć zapragnął. Nazajutrz bardzo rano wstawszy, Tom podszedł ku wielkiemu oknu i zaczął wyglądać. Zauważywszy zbiegowisko pośród jadących, zawołał:
— Dokąd idą ci nieszczęśliwi.
— Jeżeli rozkażesz królu — zawołał lord — dowiemy się!