Strona:Królewicz - żebrak wg Twaina.djvu/062

Ta strona została uwierzytelniona.

uciec od świata, od złych ludzi. Tu będziesz czas spędzał na modlitwie, czytaniu wielkiej księgi, Ewangelii, żywił się trawami i korzonkami i myślał o zbawieniu grzesznej duszy. Nikt, zapewniam, tu cię nie odnajdzie!
Król zaczął opowiadać, jakim trafem aż tu się dostał i że nie myśli tu dłużej pozostawać. Starzec mruczał coś do siebie, nie zwracając bynajmniej uwagi na objaśnienia chłopczyny, wreszcie po chwili, zbliżywszy się doń tajemniczo, rzekł:
— Słuchaj! Ja wyznam ci wielką tajemnicę!
Potem nachylił się do ucha króla, znów jednak się cofnął, badawczo nasłuchując Zbliżywszy się na palcach do okna, wysunął głowę, obejrzał się w około, a przybliżywszy się do samej twarzy chłopca.
— Jestem archaniołem! — zawołał.
Usłyszawszy te słowa, pomimowolny dreszcz przebiegł od stóp do głów chłopczynę.
— Czyż po to uciekłem włóczęgom, i żebrakom, aby dostać się pod władzę szalonego starca? — pomyślał król z rozpaczą.
Starzec spostrzegłszy przestrach chłopczyny, rzekł:
— Wiem, wiem, że drżysz kochasiu. Czujesz, żeś dostał się do nieba. Pięć lat temu przybyły tu niewidzialne duchy anielskie, które mnie uczyniły archaniołem. Podaj mi rękę i nie lękaj się niczego.
Starzec mówił coraz szybciej wyrazy urywane, bez związku, złorzecząc przytem niesłychanie. Tak upłynęła godzina czasu. Atak szaleństwa zaczął się zmniejszać, wreszcie nie pozostało zeń śladu. Powróciwszy do zupełnej świadomości, posadził chłopca bliżej ogniska i zaczął opatrywać mu skaleczenia na rękach, następnie zaczął przygotowywać wieczerzę. Edward widząc dobre obejście się