Strona:Królewicz - żebrak wg Twaina.djvu/068

Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy jednak po raz trzeci Janek to powtórzył, Edward porwał nań kija. Tłum obecny temu, wybuchnął śmiechem szalonym. Janek zerwał się z ziemi i wściekły pochwyciwszy kij rzucił się na króla. Wszczęła się walka. Tłum otoczył w około walczących, zagrzewając jeszcze bardziej do walki. Król z całą zręcznością nacierając na Janka, unikał jego ciosów, które mu ten pragnął wymierzyć. Wszystkich zachwycał ten pojedynek, klaskano w dłonie z radości.
W dziesięć minut potem król zwyciężył. Sromotnie zbity Janek musiał się cofnąć ze wstydem. Nie miał już sił więcej, by walczyć dalej z królem. Tłum wyśmiał i wydrwił Janka, podnosząc króla na rękach. Posadzono go na honorowem miejscu, wzbroniono używać nazwiska Fu-Fu i o ile możności oszczędzać Edwarda.
Od tej pory polubiono ogólnie dzielnego chłopca, Janek jednak taił w sobie nienawiść ukrytą do królewicza. Nie mógł darować mu tego uchybienia, które mu zrządził w obec wszystkich, postanowił więc zemścić się w ten sposób by Edward dostał się w ręce policyi.
Co obmyślił to i zrobił.
Po dwóch dniach Janek wraz z królem poszli do sąsiedniej wsi. Włóczyli się tak z ulicy w ulicę, Janek obmyślając jak by łatwiej wprowadzić w kabałę Edwarda, ten zaś ostatni, jak łatwiej mu uciec.
W tem ukazała się jakaś kobieta niosąca koszyk, a w nim pakunek. Ujrzawszy ją Janek pomyślał.
— Czekaj kochanku, jak ja cię teraz urządzę, to nie umkniesz mi ptaszku!
Kobieta na tę chwilę musiała przechodzić koło nich.