Strona:Królewicz - żebrak wg Twaina.djvu/088

Ta strona została uwierzytelniona.
XXV.

Egzekucja.


Maylesowi sprzykrzyło się siedzenie w więzieniu. Mówił, że woli choćby najcięższą karę, byleby tylko więzienie opuścić.
Wreszcie ku wielkiemu zadowoleniu jego, stawiono przed sądem, który jako włóczęgę za napad dokonany na właściciela zamku Gandone, skazał Maylesa na dwugodzinne postawienie go pod pręgierzem.
Maylesa rozwściekła decyzja sądu.
Twierdził że jest krewnym brata właściciela zamku, nikt jednak słuchać go nie chciał.
Sam król o mało, że również za wspólnictwo z włóczęgą Maylesem nie został skazanym. Wzięto jednak na uwagę młodość jego i ulitowano się nad nim.
Maylesa poprowadzono na miejsce kary. Im bardziej opierał się wiodącym go, tembardziej bito i szarpano go.
Wreszcie tłum otoczył go tak, że król w żaden sposób nie mogąc się przecisnąć, szedł w tyle, poprzedzając swego najpoczciwszego i najzacniejszego przyjaciela.
Gdy tłum skupił się, tak, że chłopczyna, pędząc w około, napróżno szukał którędy się dostać, ujrzał wiernego jego sługę, siedzącego pod słupem hańbiącym. Nogi rycerza były w szrubowane w dwie deski. Tłum radował się nadzwyczajnie. Ktoś rzucił w twarz jajem w Maylesa. Jajo zostało rozbite, zamazując mu twarz całą.
Widząc to król podbiegł do policjanta, wołając: