Strona:Królewicz - żebrak wg Twaina.djvu/105

Ta strona została uwierzytelniona.

gdy. Sprzedać więc coś chyba z ubrania, któż jednak takie strzępy będzie chciał nabyć?
Włócząc się tak przez dzień cały, nareszcie przed wieczorem znalazł się za miastem.
Wiedząc, iż na nocleg, nikt go nie wpuści do mieszkania, korzystając z ciepłej pory dnia zasnął na ziemi pod parkanem. Przez cały czas snu dobiegał go huk armat.
— To widać na powitanie nowego króla — myślał sobie, — poczem zasnął powtórnie, nie zbudziwszy się dopiero nazajutrz rano.
Wstał bardzo głodny. Umył się w rzece, a wypiwszy parę łyków wody, postanowił pójść do pałacu, do starego Marlota, zaciągnąć choćby najmniejszą pożyczkę, aby nie umrzeć z głodu.
Była jedenasta, gdy zbliżał się do pałacu, oczekując kogokolwiek, by zawiadomił Marlota o jego przyjściu. Sam nie mogąc wejść do pałacu chodził to w tę, to w tamtą stronę.
W tym czasie odbywał się przegląd żołnierzy z oficerem na czele. Ujrzawszy Maylesa, oficer zatrzymał żołnierzy, rozkazując Maylesowi, aby się zbliżył, wówczas pochwycono go, odebrano miecz i zrewidowano.
Nie znaleziono nic przy Maylesie prócz kawałka kartki papieru z notą, którą pisał chłopczyna podczas pobytu swego w zamku w Gondon, jakoby do swego wuja do pałacu.
Gdy oficer, odczytawszy kartkę głośno, zmarszczył brwi z niezadowoleniem, Mayles pobladł.
— A więc jeszcze mamy jednego nowego króla, — zawołał oficer — pochwycić tego włóczęgę i trzymać pod kluczem, póki królowi nie pokażę tego pisma!