Ta strona została uwierzytelniona.
— 11 —
rzuconego kiedyś przez służbę do śmietnika, wreszcie na jej ogonek wysuwający się z pod purpury, i zdawało się jej, że to sen przykry jakiś, że to wszystko nieprawda...
Gdy zmartwiała nieszczęściem przyszła do przytomności, nie było już mysiej rodziny, ale też i słoninki nie było...
Załamała białe rączki i z przestrachem nasłuchiwała, czy król nie jedzie...
Ledwie wykończono pieczenie, smażenie i gotowanie, zagrały trąby myśliwskie, zahuczały rogi i zdaleka słyszeć było tryumfalne okrzyki myśliwych.
Zrozumiała biedna królowa, że to mąż jej powraca z wyprawy i czemprędzej stawiać wina i owoce na rozpoczęcie uczty kazała. Zaklaskała w rączki, aby trębacz na wieży powitalny hymn zwy-