Strona:Krach na giełdzie.pdf/15

Ta strona została przepisana.

traciły po połowie mieszkańców. Ciągnięto pieszo i wozami, najmowano się za wyżywienie, dzieci zaś zostawiano po drodze.”[1]
Głód wzmógł się jeszcze w 1847 r. Pamiętnikarz tych czasów wspomina o drogach pełnych głodujących ludzi, o rowach przydrożnych zapełnionych trupami. „Po kościołach leżały dziesiątki zwłok, w trupiarniach zaś składano jeszcze żywych ludzi w tym przekonaniu, że i tak muszą umrzeć.” W innym pamiętniku czytamy: „Widywaliśmy w on czas na przednówku, nawet na ulicach Krakowa, chłopów z Galicji konających z wiązką perzu w zanadrzu, a niekiedy nawet niedojedzoną w ustach zsiniałych.”[2]
Zdarzały się nawet pojedyncze wypadki kanibalizmu. W Mesznie Szlacheckiej koło Tuchowa rodzeństwo zjadło zmarłe dziecko; w Piwnicznej parobek zarżnął ukradzione dziecko, upiekł je i zjadł; we wsi Buchcice w cyrkule tarnowskim dwunastoletni chłopiec zabił z głodu i upiekł młodszego brata. Najdotkliwiej odczuły głód obwody wadowicki, bocheński, tarnowski, jasielski i sądecki. W 1847 r. zmarło tu blisko 5 razy więcej osób niż w roku poprzednim, a przyrost naturalny, wobec równoczesnego spadku urodzin, zmalał piętnastokrotnie; w 1847 r. liczba ludności tych obwodów zmniejszyła się o ponad 145 tysięcy osób. W całej Galicji ilość zgonów w latach 1844—1847 wzrosła ze 157 tysięcy do 380 tysięcy, a przyrost naturalny spadł z +83 tysięcy do —183 tysięcy.
Tak więc w latach 1847—1848 w wyniku głodu zmniejszyła się poważnie liczba mieszkańców Królestwa Polskiego, Galicji, Górnego Śląska, a także Poznańskiego i Śląska Cieszyńskiego.

Okres głodu na terenie Królestwa Polskiego i Galicji powtórzył się w latach 1853—1855 (w Królestwie także w roku 1851/1852), lecz nie przybrał tak katastrofalnych rozmiarów jak poprzedni, głównie na skutek dobrych urodzajów zbóż w latach 1852 i 1854, które złagodziły szczególnie niski zbiór ziemniaków z 1853 r. i ograniczyły głodowy okres do przednówka 1854 r. Cały jednak okres aż do zbiorów 1856 r. zaliczyć należy do bardzo ciężkich, ponieważ w 1855 r. z kolei były dość niskie zbiory zbóż. O latach tych tak pisała Eliza Orzeszkowa: „Jesienią piekli chleb z jęczmienia, zimą z plewy, a na wiosnę, gdy i plewy zabrakło, zaczęli jeść trawę... lebiodę i pokrzywę.”[3]

  1. Cyt. za J. Szewczuk, Kronika klęsk elementarnych w Galicji w latach 1772—1848, Lwów 1939, s. 171—172.
  2. Tamże, s. 183.
  3. E. Orzeszkowa, Obrazek z lat głodowych, Warszawa 1952, s. 5, 10.