Strona:Krach na giełdzie.pdf/154

Ta strona została przepisana.

kufrach itp.[1] Oto wypowiedź jednej z tych najgorzej mieszkających osób: „Mieszkanie nasze ma 3 m długości i 2,5 m szerokości; babka z synem i wnuczkiem, ja z mężem i 3 dzieci i jeszcze 2 lokatorów. Gnieździmy się z mężem i dziećmi w jednym łóżku, a co cierpimy, sam Bóg wie. Dzieci wyglądają, jak gdyby z martwych powstały, niczym jak te śledzie powyjmowane z beczki.”[2]
W Warszawie powstało 11 domów noclegowych, gdzie biedacy mogli za niską opłatą otrzymać miejsce do spania, lecz wkrótce nastąpiło ich przepełnienie. W domu noclegowym przy ulicy Dzikiej w dwóch wielkich salach, które normalnie mogły zmieścić 300 osób, na wiosnę 1933 r. „spało na drewnianych narach w trzech kondygnacjach, na pryczach, na podłodze, na parapetach okien około tysiąca osób”. W kwietniu 1933 r. „w bramach domów, wśród nocy, pod łodziami nad brzegami Wisły, na przystaniach i w kabinach plażowych śpią bezdomni. Można ich spotkać na ławkach w Alejach albo we wnękach domów i na klatkach schodowych, na strychach i w piwnicach, do których zakradali się przed zamknięciem bram”[3].
Wstrząsający obraz sytuacji bezrobotnych przedstawiają ich pamiętniki, wydane w 1933 r. Oto wyjątek z nich; dotyczy robotnika ze Śląska: „Żyję, więc jeść muszę, i oto moje pobory dyrektorskie za rok 1931: 6 razy (miesięcznie) po złotych polskich 10, więc 60, 4 razy po złotych 5, więc 80, raz po złotych 3, więc razem 83! Dwunasty miesiąc uciekł cioci Dobroczynności z kalendarza, suma — — zł 83 bez groszy na dni 365!!! Jestem też wobec tego odpowiednio syty i gruby, ważę coś około 100 funtów. Mam więc nieźle i brakuje mi tylko karabinu, by się sam zastrzelić.”[4]

Bezrobocie koncentrowało się naturalnie głównie w okręgach przemysłowych. W Sosnowcu około 25% ludności musiało żyć z pomocy opieki społecznej. W najgorszej chyba sytuacji znalazło się Zawiercie. W lutym 1933 r. było tam oficjalnie zarejestrowanych blisko 8 tysięcy bezrobotnych, co wraz z rodzinami czyniło 24 tysiące osób, a oznacza to, że 75% całej ludności Zawiercia pozostawało na utrzymaniu opieki społecznej. Był to przede wszystkim rezultat całkowitego unieruchomienia wspomnianych już zakładów włókienniczych towarzystwa akcyjnego „Zawiercie”. Podobna sytuacja istniała w innych fabrykach. Symbolem kryzysu w Zawierciu stało się zamknięcie sklepu spożyw-

  1. M. M. Balsigerowa, Społeczne skutki bezrobocia wśród pracowników fizycznych m. st. Warszawy, Warszawa 1932, s. 34.
  2. A. Minkowska, Rodzina bezrobotna, s. 82.
  3. K. Wrzos, Oko w oko..., s. 323.
  4. Pamiętniki bezrobotnych, Warszawa 1933, s. 485.