kowały pisma współczesne, pozostawił jeszcze po sobie kilkaset arkuszy rękopisów, odnoszących się do nauk mających związek z prawem, ekonomią i administracyą, gdzie szczególnie z benedyktyńską pracą zebrany dział bibliograficzny ma wartość niepospolitą[1]. Co zaś rzeczą jest najdziwniejszą, że gdy tryb wychowania nie zdawał się sprzyjać silnemu zawiązaniu się miłości rodzinnej, niemniej jednak rozwinęła się ona w całej pełni i takiej sile, iż znanym i powszechnym świeciła przykładem.
Dla tego też owe wspomnienia Kasztelanica wraz ze wstępnemi kilku słowami ś. p. Antoniego Biesiekierskiego podajemy czytelnikom. Uporządkowaliśmy je tylko i oczyścili z niejakich usterek językowych i innych w obrobieniu literackiem, bez najmniejszego wszelako naruszania charakteru i toku opowiadania.
Nim jednak przystąpimy do relacyi Kasztelanica opowiadanej przez jego syna, nie od rzeczy będzie przytoczyć też jeszcze, dla dopełnienia, pewne szczegóły ciekawsze, odnoszące się tak do rodziny samej, jako i do życia Kasztelana, znajdujące się w rękopisach wyżej wspomnianego przez nas uczonego Ferdynanda Biesiekierskiego.
Znajdujemy tu naprzód zajmującą wiadomość nieznaną, że dziad Kasztelana, Andrzej Biesiekierski, skarbnik Bydgoski, rotmistrz chorągwi pancernej uczestnicząc w wyprawie króla Jana III pod Wiedeń, jeden z pierwszych wpadłszy do obozu Kara Mustafy sam
- ↑ Patrz Większa Encyklopedya Orgelbranda T. III. fol. 542.