nasze figle i sprawki. Tam w największym gąszczu wykopaliśmy sobie rodzaj jamy, która się zakrywała darniną, gdzie mieliśmy skład przeróżnych przedmiotów, służących do zabawy, a z którymi ukrywaliśmy się przed naszym dyrektorem. Stróżem i powiernikiem tych skarbów był przyjaciel nasz od serca, ogrodniczek Piotruś. On dzielił z nami nasze zabawy, a wywdzięczając się nam za to, znosił do owego magazynu najlepszy jaki mógł tylko zdobyć w ogrodzie owoc, marchew, mak w główkach, pędy cebulowe, z których gdyśmy się niemi dowoli nasycili, robiliśmy dudki i t. p. specyały, stanowiące dla nas ucztę nieraz wyborną, wypełniającą nasze młode, spragnione zawsze żołądki. Pamiętam, że wśród zamieszania, jakie panowało podczas przygotowań weselnych naszej siostry, jeden z braci moich znalazł na podwórzu dworskiem klucz dosyć duży, jak się zdaje od zamku sieni frontowej, z dziurą na parę cali długą i zaniósł go do naszego składu. Klucz ten jakby naumyślnie nadawał się doskonale na pistolet, a że brat Piotrusia był kowalczykiem, więc poleciliśmy mu, aby pod największym sekretem w pośrodku, tam gdzie się kończyła dziura, wybił nam otwór. Jeden z braci zdobył gdzieś prochu, więc zabraliśmy się, podczas naszej raz tam wycieczki, do nabicia naszego zaimprowizowanego pistoletu. Chodziło tylko o to, że chcąc wystrzelić, trzeba było zapaloną hubkę przyłożyć do wybitej wpośrodku dziurki, którą podsypaliśmy prochem. Piotruś w postawie dumnej wziął nabity klucz w wyciągniętą prawą rękę, a brat mój, wsadziwszy kawał hubki w otwór, zatlił ją roz-
Strona:Kraszewski Kajetan - Ze wspomnień Kasztelanica.djvu/061
Ta strona została uwierzytelniona.