Saskim Placu wykrzyczał oficerów pułku, ci, rozżaleni, dali sobie słowo o jednej godzinie na drugi dzień pozbawić się życia. Dwunastu padło ofiarą, a między nimi i brat mój, zamknąwszy się w numerze niemieckiego hotelu. Trzeci brat, Ludwik, był w szkole podchorążych; reszta braci i ja gospodarowaliśmy już na własnych majątkach.
W lat trzy po śmierci naszego ojca, wszedłem, młodo bardzo, bo w 24 roku życia mego, w związek małżeński, z młodą również, bo zaledwie z 16-letnią panną, córką młodszą IMpana Stanisława Biesiekierskiego, miecznika kruszwickiego, który ojcu mojemu wypadał w stopniu brata w czwartem pokoleniu od Adama Biesiekierskiego, chorążego rawskiego (1632). Starania się mego o rękę żony, szczegółowo tu opisywać nie będę, gdyż nie mam zamiaru opowiadania romansu, lecz podaję tu jedynie rys dziejów naszej rodziny. Chociaż dzisiejsza młodzież inaczej pojmuje te trudy, a o widoki przyszłego życia dbała, wygodniej to sobie urządza; nadmienię tylko, że chowany nie tak wygodnie jak obecnie, odbywałem nieraz przejazdy po parę mil za sankami w trzaskający mróz, asystując pannom we fraku, na wierzch mając tylko krótki spencer watowany, będący natenczas w modzie. Futer bowiem na on czas młodzież nie używała, gdyż była więcej zahartowaną, a kataru ani chrypki wcale nie miewałem. Starać się będę opisać tu postać teścia mojego, który jako rzadki już typ ówczesny, zasługuje na przedstawienie więcej szczegółowe.
Pan miecznik, acz sam z siebie niezbyt majętny,
Strona:Kraszewski Kajetan - Ze wspomnień Kasztelanica.djvu/092
Ta strona została uwierzytelniona.