Nastąpiła wiosna 1832 r., inwentarz jaki pozostał wyzdychał, bo był i pomór na bydło — reszta niedobitków koni nosata — siać nie było czem — kredytu żadnego. Kiedy tak zrozpaczony i zadumany siedziałem w oknie, patrzę — przez wieś moją jedzie kilkanaście wozów wyładowanych zbożem i nareszcie skręcają w podwórze. Wychodzę z zapytaniem coby to miało znaczyć i poznaję gospodarzy z sąsiedniej wsi. Tu występuje do mnie najstarszy wiekiem, nazwiskiem Mistera i kłaniając się rzecze:
— Wiemy, że wielmożny pan jesteś w kłopocie, nas Pan Bóg jakoś ochronił od zupełnej klęski, więc przyjechaliśmy Wpanu zaorać i zasiać pole, a jak Pan Bóg da, że się urodzi, to Wpan nam odda; my przecież sąsiedzi wspierać się powinniśmy, tak Pan Bóg przykazał.
Czyn ten i mowa szczera tych ludzi rozrzewniły mnie bardzo; przyjąłem ich dar, bo to był naszego poczciwego ludu prawdziwie chrześcijański uczynek i plon był z tego siewu bardzo obfity.
Rodzice mojej żony dotknięci zostali bolesnym bardzo ciosem; syn ich najmłodszy Julian, dwudziestoletni młodzieniec, zginął w kampanii 1831 r. Matka, która do szaleństwa kochała swego jedynaka, bolejąc nad jego utratą, z płaczu zaniewidziała i do śmierci już nie odzyskała wzroku.
Miecznik wobec wypadków krajowych tem większą jeszcze otoczył się w domu swym ostrożnością. Podczas rewolucyi po parę razy zajęte miasto przez nieprzyjaciela narażone było na rabunek; wtenczas
Strona:Kraszewski Kajetan - Ze wspomnień Kasztelanica.djvu/100
Ta strona została uwierzytelniona.