Strona:Krwawe łzy unitów polskich 027.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

mi. O świcie zacierali ślady swéj roboty i wracali do domu. Po kilku tygodniach takiéj nocnéj pracy dotarli nareszcie podkopem do wnętrza kościoła, nie spostrzeżeni przez strażników i szpiegów. Brakło im tylko kapłanów, aby się mogli modlić po swojemu. Nie wszyscy księża tak samo oporni, jak oni, chcieli się narażać rządowi rossyjskiemu, co można im przebaczyć, bo nie wszyscy ludzie rodzą się z duszą odważną, bohaterską. Znalazło się jednak kilku kapłanów katolickich, którzy woleli umrzeć na Syberji albo w więzieniach, aniżeli zjednać sobie łaskę prawosławnych działaczy uległością, posłuszeństwem.
Na pomoc księżom odważnym przybyło na Podlasie kilku zakonników katolickich z Galicji. Aby nie zwrócić na siebie uwagi szpiegów, ubierali się w suknie handlarzy i szli od wsi do wsi, niby jako wędrowni kupcy. Nosili na plecach skrzynki z różnemi towarami, potrzebnemi włościanom, a pod temi towarami ukrywali sprzęty kościelne, potrzebne im w nabożeństwie. Aby zaś nie wpaść w mściwe ręce popów prawosławnych, nieufających obcym przybyszom, odwiedzali ich także jako handlarze i nabywali od nich wieprze i bydło.
Ci księża zakonni spełniali gorliwie obowiązki kapłańskie, narażając się bez trwogi na zemstę Rossjan. Oni to głównie