Strona:Krwawe drogi.djvu/011

Ta strona została uwierzytelniona.

Wówczas wyjawił im tajemnicę:
Orzeł krwi żąda z serca nieskażonego, dobrowolnej ofiary z krwi młodej. Kto słyszy w sobie zew głuchy, jakowąś tęsknotę wielką, niechaj staje w szeregu. Albowiem orzeł pragnie i biada jemu, biada narodowi, gdyby pragnienie orła ugaszone nie zostało.
Wicher zapału potwierdził przeczucia młodych i setkami jęli się kupić przy mężu owym, a setki urosły w tysiące, w dziesiątki tysięcy.
Ocknął się, zerwał: wzleciał nad Ojczyzną polską orzeł biały, a radosnego lotu jego metę — któż ośmieliłby się wyznaczać?