Strona:Krwawe drogi.djvu/061

Ta strona została uwierzytelniona.
CHOCHOŁ

Znasz „Wesele“ Wyspiańskiego?
Głucho tupotają nogi tańczących, stuk, stuk, żałobnie... jakby przybijano trumnę...stuk, stuk. Zapatrzeni w siebie, oczarowani własną niemocą... To Chochoł. Chochoł obrzydły, splugawiony wiecheć słomy, obdrapany, nędzny, śmieszny... On stoi w rogu izby i gra:
Miałeś chamie złoty róg...
A Jasiek, on jeden jedyny, chwyta się w tragicznej męce za włosy i woła, krzyczy, alarmuje:
Chyćta koni! chyćta broni!
Lecz już i w jego sercu odzywa się, kwili żałosna, wesoła, zawodząca, rozhukana śpiewka... na dnie serca.
I on wreszcie staje, rozmyśla, duma, tężeje... nareszcie i on, ukołysany podłą kołysanką niewolnika, zaczyna tańczyć...
Chochoł obrzydły, śmieszny, podły śmieć zapanował już wszechwładnie...
Tęgo gra! tęgo gra!
Hejże śmiały człowieku! Nie wierz złudzie poetyckiej, nie daj się uwieść plastycznej ironii poety... ten Chochoł — to nie „on chochoł“... Ten chochoł w twem sercu — to ty!...
Ale przyszedł mąż, który go zabił. Niema