serce Polaków uderzająca niby cios sztyletu... i gorzkie łzy.
Byłem wtedy w Krakowie.
Ludzie płakali. Lwów... Lwów... twierdza naszej kultury na wschodzie, tarcza ongi przeciwko chamstwu, dziś strumień światła, nasza stanica kresowa i arterya, sprzęgająca nas z Wołyniem, Podolem, Ukrainą.
Cień padł na dusze, otwarła się rana, krwawiąca w ciągu dziewięciu miesięcy. Nikt z nas nie mógł spokojnie myśleć o tem, że we Lwowie, już i tam... Moskal, znieprawianie duszy polskiej, knut, ochrana, policmajstry i pristawy.
Jakżeto?...
Oddech nasz stał się krótszy, obieg krwi bardziej nerwowy, chorobliwy, powietrza jęło braknąć płucom Polski, obszaru oczom, ziemi rękom, żywej podniety duchom Polski.
Potem Przemyśl, potem Rzeszów, Tarnów... ręka zaborcy sięgała już po Wawel!
Zgroza.
Czyli Bóg o nas zapomniał, czy nas przeklął? Czy jeszcze nie przepełniła się miara nieszczęścia Polski?
Żyliśmy w trwodze, w szlochaniu skrytem i zapiekłej męce...
Pisano, iż jeszcze w połowie września miasto żywiło nadzieje... Pisano potem, że kiedyś w zimie dały się słyszeć nocy pewnej odgłosy dział od Stryja. Nadzieja radosna wzburzyła serca Lwowian do szału. Chroniąc się oczu agenta, pożółkli z nędzy, zbiedzeni,
Strona:Krwawe drogi.djvu/124
Ta strona została uwierzytelniona.